Pewnego dnia jakoś z rana
Patrząc przez okno ujrzałam bociana.
Stanoł na zielonej łące
na jednej nodze jak słomka.
I tak patrzył na zielonej trawie
żeby znaleźć żabę.
Patrzył w lewo, patrzył w prawo
kleklocząc przy tym żwawo.
Gdy już jakoś upolował
w mig swe skrzydła rozprostował
i poleciał gdzieś radosny,
a ja czekam do następnej wiosny.
w mig swe skrzydła rozprostował
i poleciał gdzieś radosny,
a ja czekam do następnej wiosny.